Nasze działania

sobota, 5 listopada 2011

Młyn na parę.

Jaworski młyn w latach 30-tych.

 

Młyn na parę.
Bogdan H. Krupa
W Jaworze i najbliższej okolicy od wieków funkcjonowały młyny zbożowe. Od XIII –XIV wieku stawiano  je na ciekach wodnych – najczęściej na specjalnie budowanych kanałach (zwanych Młynówkami) . To właśnie w tamtej epoce wynaleziono i upowszechniono pionowe koło wodne. Wykorzystując energię wody napędzała ona urządzenia młyna. Taką rolę spełniała również nasza jaworska,  poczciwa i zapomniana Młynówka Czernicka.  Na jej biegu zbudowano aż 7 młynów. Rola wody jako źródła energii utrzymywała się  aż do końca XIX wieku, kiedy to zastąpiono ją energię elektryczną. Zaprzestano wówczas budowania młynów na ciekach wodnych.
Przykładem takiego nowoczesnego młyna był zbudowany w latach 30-tych młyn przy ul. Wiejskiej w Jaworze.  Do 1945 roku jaworski młyn był własnością niesławnej pamięci gauleitera Dolnego Śląska Karla Hanke.    
Był to jeden z największych, i w swoim czasie najnowocześniejszych młynów na Dolnym Śląsku. Źródłem napędu jego urządzeń była parowa maszyna kondensacyjny typu tandem, jak to fachowo określa ją pan Ryszard Partyka . Pracował w tym młynie w latach 1955-95 przechodząc  różne stanowiska aż do kierownika spichlerza.  Działanie wspomnianej maszyny objaśnia on w następujący sposób: para z wody podgrzewanej w obiegu zamkniętym tworzyła ciśnienie,  które wprawiało w ruch pędnię główną, a ta z kolei poruszała maszyny i urządzenia młyna (mlewniki, odsiewacze, urządzenia czyszczące). Maszynę tą wyłączono w połowie lat 60-tych, kiedy to młyn przeszedł na zasilanie elektryczne z sieci miejskiej.  W „czasach pary” na terenie młyna działały dwie studnie głębinowe, a wspomniana maszyna tandemowa wytwarzała również energię elektryczną.  Jak mówi pan Ryszard do podgrzewania wody młyn wymagał jednego wagonu opału  dziennie. Był to jednak tani  miał węglowy. Dzięki temu koszty utrzymania zakładu były relatywnie bardzo niskie.  Po wojnie młyn nie był zniszczony i bardzo szybko rozpoczął produkcję. W rozruchu pomagali pracujący tutaj Niemcy. Przerób dobowy szybko doszedł do około 100 ton (ok. 10 wagonów mąki). Największy młyn na Dolnym Śląsku we Wrocławskich Sułkowicach przerabiał w tamtym czasie 500 ton na dobę.  Aby ułatwić transport jaworski młyn posiadał własną bocznicę.
Przerabiano wyłącznie pszenicę. Młyn pracował 7 dni w tygodniu i 24 godziny na dobę. Produkowano tutaj mąkę bułkową (typ 850), tortową (typ 450), wrocławską (typ 50) oraz kaszę manną. Częścią zakładu były zachowane do dzisiaj ogromne silosy, które jednorazowo mogły zmagazynować 2 000 ton zboża.
Młyn przy ulicy Wiejskiej istniał do 1978 roku. Wówczas to jego część produkcyjną strawił pożar. Traf chciał, że wybuchł on nocą po Dniu Strażaka. Sprawą, bezskutecznie, zajmowała się Prokuratura Generalna. Po pożarze dawny młyn stał się już tylko punktem skupu zbóż.
W czasach swojej świetności jaworski młyn zatrudniał przeszło 70 osób.  Pierwszym polskim kierownikiem tego zakładu był B. Surowiecki. Zastąpił go W. Węgrzynowski, a jego z kolei Cz. Pochodyła. Ryszard Partyka podaje zapamiętane nazwiska pracowników:  M. Głogowski, Z. Fiodorów, W. Stanisławski, J. Knopf, A. Mokrzycki, R. Solak, F. Wrzos, J. Szczutkowski, B. Baranowski, T. Puławski, W. Smyk, W. Poliński, M. Chojnacki.  Młyn podlegał zjednoczeniu przemysłu zbożowo – młynarskiego z siedzibą we Wrocławiu.  W związku z tym do Jawora często przyjeżdżał znany wówczas aktor i dziennikarz Wojciech Dzieduszycki (notabene zawodowy młynarz).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz