Nasze działania

poniedziałek, 10 października 2011

Protestanci w Św. Marcinie - cz. II.

Południowy portal kościoła Św. Marcina.


W pierwszym roku urzędowania proboszcza Kurzera, zaledwie po siedmiu dekadach, zakończyła się posługa jaworskich bernardynów. Klasztor konsekwentnie spychany na margines życia miejskiego przez nieprzychylny magistrat już od dawna tylko wegetował. 8 kwietnia opuścił go ostatni brat. Budynek wykorzystywano odtąd jako przytułek dla ubogich, z zastrzeżeniem ewentualnego zwrotu bernardynom, jeśli kiedyś powrócą do Jawora. Nowy proboszcz Świętego Marcina rozpoczął swoje urzędowanie od remontu gotyckiej plebanii. Stan budynku był tak zły, że groził zawaleniem. W 1571 roku  Johanna Kurzera zastąpił  Lorenz Profe, uważany przez miejscowym historyków za pierwszego ewangelika na urzędzie proboszcza Św. Marcina.  Kolejna zmiana przyszła w 1573 roku, kiedy to Profe zmarł,  podobnie jak jego następca Johann Teichmann (pracował zaledwie pięć dni).  Te przykre wydarzenia przyćmiło otwarcie jeszcze w tym samym roku ewangelickiej szkoły elementarnej w bastei Zamek Anioła.  Półroczny wakans na probostwie Świętego Marcina zakończyła w 1574 roku nominacja księdza Matthiasa Schneidera.  Dzięki jego staraniom w 1580 roku na wieży kościelnej zawieszono nowy dzwon. Odlano go we Wrocławiu. Kosztował 800 marek, a ważył 320 cetnarów (ok. 2 tony).  Rok później kolejny proboszczem został ks. Johann Kindler.  Rok później społecznością jaworskich ewangelików wstrząsnęło brutalne morderstwo 80-letniej kobiety, zamordowanej  przez stolarskiego czeladnika Paula Scholza, którego najprawdopodobniej nakryła na włamaniu do plebanii.  Probostwo ks. Kindlera przypadło na schyłek jaworskiego „złotego wieku”. Miasto spokojnie rozwijało się, konsumując pokój i dostatek. Zgodnie z duchem epoki dbano o naukę. W 1595 roku szkoła w Zamku Anioła otrzymała kolejnego, czwartego już nauczyciela. W 1604 roku proboszcz Kinlder zmarł, a jego następcą został Adam Hentschel.  W 1612 roku do południowej nawy Św. Marcina dobudowano Chór Czeladników. Była to fundacja praktykantów jaworskich cechów (stąd nazwa). Wejście ozdobił  zachowany do dzisiaj, renesansowy, portal. Początek wojny 30-letniej (1618) nie zwiastował jeszcze nadchodzącej katastrofy. Przez pierwsze trzy lata życie toczyło się tak jak dawniej. Grzmiało wprawdzie, ale gdzieś daleko, za horyzontem.  Wszystko skończyło się w 1621 roku, kiedy to do miasta weszły oddziały saskie, nakładając na mieszczan potężną kontrybucję. Potem było już tylko gorzej. W 1626 roku miasto zajęły habsburskie (cesarskie) wojska Albrechta von Wallensteina. Ten sławny łupieżca dokładnie ograbił Jawor i okoliczne wioski. Co gorsza pozostawił tutaj liczący przeszło 1200 żołnierzy garnizon, który musieli utrzymywać mieszczanie. Było to dla nich ogromnym obciążeniem. Niestety, to jeszcze nie było najgorsze, czego mieli doświadczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz