Nasze działania

niedziela, 16 października 2011

Protestanci w Świętym Marcinie cz. III.

Gotycki portal we wschodniej części kościoła pw. Św. Marcina.
 Rys. Th. Blatterbauer.
Stojące niegdyś nad portalem figury zniszczono najprawdopodobniej
w czasie przynależności świątyni do protestantów.


Protestanci w Świętym Marcinie cz. III.
Kolejne lata wojny przyniosły eskalację represji wobec jaworskich ewangelików. Od 1627 roku starostą mógł być wyłącznie katolik. Urząd ów objął wtedy Heinrich von Bibran.  W styczniu 1629 roku  zażądał on od protestantów „wyrzeczenia się błędów luterskiej herezji”.   Opornym groziło więzienie, kary finansowe lub kwaterunek wojska (który nieszczęśnik musiał utrzymywać własnym kosztem). Cesarscy dragoni hrabiego Dohna wyrzucili z miasta ewangelickiego proboszcza Świętego Marcina księdza Adama Hentschela . Zastąpił go ksiądz Christoph Reinhold.  Zamknięto również ewangelicką szkołę w Zamku Anioła i wypędzono jej profesorów.  
W 1633 roku Jawor odbiły oddziały elektora saskiego. Oczywiście natychmiast wypędzono katolickiego proboszcza. Jego urząd objął kolejny protestant ksiądz Kaspar Titze. Jeszcze w tym samym roku Sasów wyrzuciły oddziały Wallansteina. Jak łatwo się domyśleć kolejny raz wypędziły duchownych ewangelickich. Rok później wybuchła epidemia dżumy. Kościół Świętego Marcina został zamknięty na dwa lata. Do końca dekady miasto jeszcze dwukrotnie przechodziło z rąk, do rąk. W 1639 roku Jawor zajęli Szwedzi.  Długo nie zagrzali tutaj miejsca. 5 kwietnia 1640 roku cesarskie oddziały gen. Mansfeldta zdobyły Jawor. Według Kroniki O. Fischera w kościele Świętego Marcina doszło wówczas do masakry chroniących się tam mieszczan.  Trudno uwierzyć, że do takiego bestialstwa zdolni byli ludzie mówiący w zasadzie jednym językiem i wychowani w jednej kulturze. Pod pewnymi względami okrucieństwo Wojny 30-letniej przerasta nawet  II Wojnę Światową.
Równie tragiczny był rok 1642. Wojsko cesarskie wyrzucili z miasta Szwedzi Karla Torstensona.  Ich z kolei przepędził C. Piccolomini. Na koniec Jawor odzyskał dla Szwedów rotmistrz Karol Malchowski.  Każda zmiana przynosiła nowe represje wobec drugiej strony, uciążliwe rekwizycje i wypędzanie duchownych. Ostatnie wejście Szwedów na kilka lat uspokoiło sytuację.
Niewiele brakowało aby Jawor uniknął swojego losu. W nocy z 24 na 25 lipca 1648 roku, zaledwie na dwa miesiące przed podpisaniem Pokoju Westfalskiego (24 września) miasto zdobyli cesarscy żołnierze płk Villaniego.  Postanowił on ukarać wyraźnie ciążące ku protestantom miasto, i wypędził z niego wszystkich mieszkańców … w tym również katolików. Jego żołnierze w 16 miejsca podpalili Jawor. Uczynili to tak skutecznie, że ocalały tylko ratusz, klasztor, Święty Marcin i pozostałe kościoły  oraz kilka murowanych budynków.  Częściowo uszkodzony został zamek. Reszta miasta zgorzała doszczętnie.  Taki był jaworski finał tego pijanego okrucieństwem konfliktu, który na koniec równie brutalnie i tragicznie zniszczył wszystkich, niezależnie od wyznania. Odtąd Jawor nie znał już konfliktów religijnych. Cena tej lekcji była jednak katastrofalna.  Jawor będący niegdyś jedną z dwóch stolic znaczącego w tym regionie Europy księstwa na trwałe spadł do dolnośląskiej „III ligi”.  
Dwa lata później, 9 sierpnia 1650 roku kościół Św. Marcina opuścił ostatni ewangelicki proboszcz ks. Wolfgang Ferenc, kończąc tym samy protestancki rozdział w historii tej szacownej świątyni.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz