Szczepcio i Tońcio.
Po jakiemu my w zasadzie mówimy (poza tym, że po polsku)? Pytanie wbrew pozorom nie jest tak abstrakcyjne, jak można w pierwszej chwili pomyśleć. Podobno jako potomkowie dolnośląskich pionierów, którzy zjechali tutaj ze wszystkich stron Polski, mówimy literacką polszczyzną bez naleciałości regionalnych. Nic bardziej błędnego. Wystarczy wziąć do ręki (lub otworzyć w Internecie) choćby słownik lwowskiej gwary albo baciarskiego bałaku.
Cóż tam znajdziemy? Zaskakująco wiele dziwnie znajomych słów. Przykłady posegregowałem alfabetycznie: absztyfikant (adorator), badyl (chwast), bajer (kłamstwo), bandzioch (duży brzuch), bebechy (wnętrzności), browar (piwo), ciumać (całować), chabanina (mięso), chałupa (mieszkanie, dom), szamać (jeść), chapnąć (chwycić), ćmok (cham), dziamdziać (jeść powoli), facka (uderzenie, zwłaszcza w nos), farfocle (strzępy, drobiny), funiasty (nadęty), hadra (kłótliwa baba), hajtać się (brać ślub), hałaburda (awantura), hałastra (zbieranina), handryczyć się (sprzeczać się), hepać (karcić kogoś), hrymać (mocno uderzać), jadaczka (gęba), kaban (wieprz), kałabania (kałuża), katulać (toczyć coś okrągłego), kimać (spać), kinol (nos), klempa (zła kobieta), kłapaczka (usta), kocmołuch (brudas), kumać (rozumieć), lola (dziewczyna), łachować (wyśmiewać kogoś, „drzeć łacha”), makówka (głowa), manele (drobiazgi), mazepa (brzydka kobieta), meszty (damskie półbuty, kapcie), mikrus (malec), murga (cham), nachapać się (nagromadzić), nadać się (przydać się), najsampierw (najsamprzód), naokoło (na około), niuńka (bezradny), paciuk (świniak), pampuch (pączek), paszcza (usta), pedały (nogi), pełechaty (długowłosy), perepałki (utarczki), pinda (niedorosła dziewczyna), przylipka (kromka chleba), rychać (kaszleć), ryło (twarz), ryćkać się (kopać), rymunda (zła kobieta), rypać się (tłuc się), sobaczyć (wyzywać), szantrapa (niechlujna kobieta), szpanować (naciągać, popisywać się), szwendać się (chodzić tu i tam), świrek (chory umysłowo), tarabanić się (iść ciężko), telepać się (trząść się), tłumić się (tłuc się), wcinać (jeść), wyrywać (uciekać), za frajer (za darmo), zanudzać (zaplątać), zapychać (iść, jechać), zdybać kogo/się (znaleźć kogoś, spotkać się). Znajome? A to bynajmniej nie wszystko.
Gwary lwowska i baciarska powstały na bazie języka polskiego przez mnogie zapożyczenia z rosyjskiego, ukraińskiego, niemieckiego, jidysz, a nawet perskiego. W XX wieku wiele jej wyrażeń weszło do potocznego języka (choćby dzięki popularności legendarnej „Lwowskiej Fali” – przede wszystkim oczywiście Szczepcia i Tońcia) i do literackiej polszczyzny. Po 1945 roku razem z Kresowiakami bałak przeszedł do dzisiejszej zachodniej Polski. Trudno znaleźć dzisiaj Jaworzanina, który nie pamięta tych słów choćby z dzieciństwa, od rodziny lub kolegów. Łatwo też przekonać się, że ślady lwowskiej mowy do dzisiaj pozostają choćby w młodzieżowym slangu.
Cóż tam znajdziemy? Zaskakująco wiele dziwnie znajomych słów. Przykłady posegregowałem alfabetycznie: absztyfikant (adorator), badyl (chwast), bajer (kłamstwo), bandzioch (duży brzuch), bebechy (wnętrzności), browar (piwo), ciumać (całować), chabanina (mięso), chałupa (mieszkanie, dom), szamać (jeść), chapnąć (chwycić), ćmok (cham), dziamdziać (jeść powoli), facka (uderzenie, zwłaszcza w nos), farfocle (strzępy, drobiny), funiasty (nadęty), hadra (kłótliwa baba), hajtać się (brać ślub), hałaburda (awantura), hałastra (zbieranina), handryczyć się (sprzeczać się), hepać (karcić kogoś), hrymać (mocno uderzać), jadaczka (gęba), kaban (wieprz), kałabania (kałuża), katulać (toczyć coś okrągłego), kimać (spać), kinol (nos), klempa (zła kobieta), kłapaczka (usta), kocmołuch (brudas), kumać (rozumieć), lola (dziewczyna), łachować (wyśmiewać kogoś, „drzeć łacha”), makówka (głowa), manele (drobiazgi), mazepa (brzydka kobieta), meszty (damskie półbuty, kapcie), mikrus (malec), murga (cham), nachapać się (nagromadzić), nadać się (przydać się), najsampierw (najsamprzód), naokoło (na około), niuńka (bezradny), paciuk (świniak), pampuch (pączek), paszcza (usta), pedały (nogi), pełechaty (długowłosy), perepałki (utarczki), pinda (niedorosła dziewczyna), przylipka (kromka chleba), rychać (kaszleć), ryło (twarz), ryćkać się (kopać), rymunda (zła kobieta), rypać się (tłuc się), sobaczyć (wyzywać), szantrapa (niechlujna kobieta), szpanować (naciągać, popisywać się), szwendać się (chodzić tu i tam), świrek (chory umysłowo), tarabanić się (iść ciężko), telepać się (trząść się), tłumić się (tłuc się), wcinać (jeść), wyrywać (uciekać), za frajer (za darmo), zanudzać (zaplątać), zapychać (iść, jechać), zdybać kogo/się (znaleźć kogoś, spotkać się). Znajome? A to bynajmniej nie wszystko.
Gwary lwowska i baciarska powstały na bazie języka polskiego przez mnogie zapożyczenia z rosyjskiego, ukraińskiego, niemieckiego, jidysz, a nawet perskiego. W XX wieku wiele jej wyrażeń weszło do potocznego języka (choćby dzięki popularności legendarnej „Lwowskiej Fali” – przede wszystkim oczywiście Szczepcia i Tońcia) i do literackiej polszczyzny. Po 1945 roku razem z Kresowiakami bałak przeszedł do dzisiejszej zachodniej Polski. Trudno znaleźć dzisiaj Jaworzanina, który nie pamięta tych słów choćby z dzieciństwa, od rodziny lub kolegów. Łatwo też przekonać się, że ślady lwowskiej mowy do dzisiaj pozostają choćby w młodzieżowym slangu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz